Wieczorne MTB

Niedziela, 26 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Po całym dniu chciałem chwilę pokręcić. Czułem niedosyt po sobocie. Niestety niedosyt ciągle mam ale brak czasu i obowiązki robią swoje. Umówiłem się w ciągu dnia z Pixonem, że pokręcimy wieczorem. Start 20:30. Spotykamy się na Zgierowie. Przyglądam się nowemu patentowi, który Pixon zamontował na kierownicy. Czekam na relację na temat tego czegoś co mi się już podoba :) Kierunek Łagiewniki. Jak na złość zaczyna padać ale jest ciepło więc nie rezygnujemy z wycieczki. Dobre tempo ale na tyle swobodne, że można gadać. Oczywiście temat 29 vs 26. Normalna dżentelmeńska rozmowa. Na własne oczy przekonałem się jak stabilnie się jeździ i wchodzi w zakręty na większych kołach. Na zjazdach szczególnie to widziałem jak tylko Pixon oddalał się na parę metrów. A może to kwestia już dla mnie ciemnicy w lesie i skutki szlifu we Włoszech? (relacja nadal się pisze - albo i nie). I tak trochę pętli zaliczyliśmy w lesie. Podjazd na Łóżyk potem ostry zjazd przy parowach. Muszę tam wrócić tyle razy tam jeździłem a tego ostrego zjazdu nigdy nie jechałem  - a może nie pamiętam? Co raz ciemniej i później się robiło więc obraliśmy kierunek powrotny. W Arturówku każdy pojechał w swoją stronę. Ciemno max. Raz prawie nie wyhamowałem przez mostkiem. Podsumowując to było dobre kręcenie aczkolwiek w formie MTB nie jestem. MTB to zupełnie inne kręcenie. Interwałowe. Dużo zmian tempa. W tym roku mało mam możliwości jazdy tego rodzaju. Po za tym świadomie wybieram szosę w tym samym czasie można zrobić więcej kilometrów. A na te w tym roku nie mam czasu i w niedalekiej przyszłości tylko na te będzie czas. 

Upalna szosa.

Sobota, 25 czerwca 2016 · Komentarze(1)
Szoska z Ania i Jjem. Start o 9. Już temperatura nie była mała. Krótka chwila zastanowienia gdzie jedziemy. Ania zaproponowała taki wariant jak na Stravie (mniej więcej). Ok, jedziemy. Cały czas ja prowadzę w skupieniu. Co Ania zauważa bo nic się nie odzywam. Dobrze mi się jechało jako lider. Zero wiatru ale upał. Jak się jechało było przyjemnie. Nie warto się było się zatrzymywać bo potem nagle spadał na nas deszcz upału. Masakra. Z Ozorkowa do Strykowa leciliśmy 798. W połowie drogi patrzę a za mną nikogo nie ma. Zwalniam czekam na resztę. JJ mówi, że Ani upał nie pomaga. Szczerze? Mnie też i byłem już dawno myślami, żeby zjechać z tej patelni. Dlatego przycisnąłem by szybciej znaleźć zjazd. Wreszcie odnajdujemy asfalt na południe. Pędziemy do Szczawina na popas. Tutaj lody, zimna cola i woda. Potem już tylko powrót. I tu miłe zaskoczenie wreszcie zrobili asfalt porządny Glinnik - Smardzew teraz można tam nie złe komy robić! Zdjęć brak. 


Zawieść piwo bo chłopaki spragnieni!

Piątek, 24 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Spragniony roweru po powrocie ze szkolenia miałem dosłownie godzinę na rower. Szybki tel. do Tomasza. Przywieźć 4 piwka bo spragnieni jesteśmy. czekamy tu i tu. Spoko dowiozę a co! 3 piwka do koszulki, 4 do koszyka. jechałem  Włókniarzy do Drewnoskiej gdzie na kole usiadł mi gość na MTB. Potem podziękował za jazdę. Miłe. Pogadaliśmy trochę a potem każdy pojechał w swoją stronę. 

Do pracy rowerem #65

Wtorek, 21 czerwca 2016 · Komentarze(0)
W poniedziałek obudziłem się rano słysząc deszcz z oknem. Kurcze brać samochód czy jechać rowerem? Nie czuje się w 100% może jednak samochód? I tak wybrałem samochód od "nie pamiętam kiedy" i nie żałuję choć miałem przez chwilę taką myśl gdy na 30 sekund wyszło słońce. A potem lało lało lało. 

Dziś sobie to odbiłem i pojechałem już normalnie. Raz nie zawsze!  :) 

A środa piątek  - szkolenie w Tarnowskich Górach gdzie takie rowery można zobaczyć: 


Do pracy rowerem #62 + wieczorna szosa.

Środa, 15 czerwca 2016 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Dlaczego rower jest niesamowity? Bo możesz powiązać z nim przyjemne z pożytecznym! Trenujesz i załatwiasz swoje sprawy. Zachęcam do przesiadki na rower. Dziś po pracy musiałem jechać opłacić działkę. Dlaczego nie skorzystać i nie pojechać po pracy na rowerze aby pozałatwiać jeszcze parę spraw? Rowerem też się da! Przy okazji zapraszasz kolegów do wspólnej jazdy. Tak mało czasu jest i tak trudno jest teraz się umówić, że trzeba próbować. Dzisiaj mi się udało. Zaplanowałem kierunek w południowe zakątki Łodzi. Trasa wyglądała mniej więcej tak: Łódź - Nowosolna - Bedoń - Andrespol - Wiśniowa Góra - Wola Rakowa - Romanów a dalej powrót przez Kalinko i Starową Górę do Łodzi. Jednak zawsze kusi żeby zrobić trochę więcej kilometrów. I dzisiaj wpadłem na pomysł, żeby jechać dalej. Przez Tuszyn do Zofiówki, Pabianice Konstantynów. Prawie udało się to zrealizować. Spotkałem się z Bartkiem pod pracą. Ruszyliśmy bardzo mocnym tempem w kierunku Nowosolnej. O dziwo Brzezińską jechało się świetnie. Samochody nie przeszkadzały. Wiatru brak. Do Andrespola przyjechaliśmy 5 min przed umówionym spotkaniem z Pixonem. 17:45 zjawia się i on. Szybkie przywitanie i ruszamy. Ocho! zaczyna się "ścigancko". 35- 38km/h na liczniku. Takim tempem dojeżdżamy do Romanowa. Szybko załatwiam formalności. Kaska wpłacona prądu nie odłączą :) Dalej już można cieszyć się jazdą. Jechać na komy, cisnąć aby kolega się zmęczył lub po prostu relaksować się. Gdy wróciłem od skarbnika działkowego (jak to brzmi :D) Pixon zagaduje aby może trochę zwolnić żeby dojechać do mety. Zmieniamy prędkości na 30km/h - 34km/h. Chociaż uważam, że słabo nam to wychodzi. Druga sprawa patrząc na zachód zaczyna się zastanawiać czy aby na pewno pchać się w ciemno szaro niebieskie chmury? Wspólnie postanawiamy, że jedziemy. Kręcimy do Tuszyna gdzie na końcowym podjeździe postanowienie o zwolnieniu nie bardzo wychodzi. Przejeżdżamy przez krajową 1 i ruszamy na Zofiówkę. Trochę kręcenia po okolicy ale ostatecznie wyjeżdżamy tam gdzie chciałem. Do Sereczyna tempo lajtowe ale niestety tutaj zaczyna mocno wiać i chmury robią się jeszcze bardziej ciemne. To tutaj pierwsze wzmianki o kryzysie słyszymy od Bartka. Wieje jeszcze mocniej. Aż nogi same mocniej wciskają w pedały. Bartek słabnie. Czasami go gubimy. Pabianice jakoś szybko przeleciały. Wieje boczny wiatr co skutecznie mnie denerwuje. 63kg plus rower łatwo zawiewa. Już pod Łodzią koło Lublinka Pixon udaje się na wschód a my z Bartkiem ruszamy na Retkinie. Bartek dzielnie trzyma koło. Robię parę fotek. Tutaj na ścieżce rowerowej spotykam Silenoza. Miłe spotkanie po 2 latach. Chłopie wskakuj na rower. Coś przepadł a szkoda. Chwilę pogadaliśmy ale czas ruszać. Chmury nadchodzą bardzo szybko. Nadaję mocne tempo i zaraz jesteśmy przy Zoo. Potem już szybko do Włókniarzy gdzie przy skręcie na Manufakturę Bartek jedzie w swoim kierunku a ja w swoim. Teraz ja sobie nadaję szybkie tempo aby utrzymać średnią. Cóż jak trening to trening. To był dobry rowerowy dzień :)  


Taka ciekawostka z działkowych ogrodów :) 


Nadchodzi ciemność - niestety gdy teraz to piszę tylko pada a nic nie grzmi. Szkoda lubię burzę. 

Trasa: 
wpis też jest na: http://dopracyrowerem.pl/rowerem-tez-sie-da/