Po ciężkim wieczorze sobotnim ciężkie wstawanie. 9:20 fejsbuk - wiadomość 10 na kaloryferze omg. Full of energy wstaje i się szykuje. Dzwonie do Tomka, spóźni się ufff. Dojechałem 10:20. Tomek zaplanował przejazd czerwonym szlakiem. Ruszamy po przesmarowaniu łańcuchów. Po 30km zagrzmiało. Decydujemy się na powrót do "parówy" na chleb ze smalcem i piwko. Skończyliśmy konsumpcję i słońce wyszło. Mieliśmy już zaplanowanej trasy nie robić. Ale naszła nas ochota i wróciliśmy na szlak. Szybko intensywnie i przyjemnie. Popas w Białej i okolicach czyli Tiger i Grzesiek Toffi. Potem dalej jak na mapie. Dobre tempo, parno gorąco i intensywnie. Tak lubię a co ! Niestety w pewnym momencie ładna pogoda załamuje się. Wyjeżdżamy z lasu 2km przed Aleksandrowem i następuje oberwanie chmury. Ukrywamy się pod daszkiem, którego jest tyle co kot napłakał... robi się ciut zimno i nie przyjemnie. Burza co raz głośniejsza. Postanawiamy szybko dojechać do Aleksa do Biedry na jakiś popas i przeczekanie deszczu i burzy. Po krótkiej chwili przejaśnia się. My najedzeni sprawdzamy trasę na mapie i decydujemy, że jedziemy dalej czerwonym. Miałem jechać do rodziców na Żabiczki ale przemoczony i brudny postanawiam jechać na Łódź. Jedziemy przez Piaskową Górę wszystko pięknie tyle, że na zjeździe miałem nie przyjemną glebę. Mokre, wysoko wystające korzenie przy zablokowanym amorze to nic fajnego. Opona mi się ześlizguje i upadam na mój nieszczęsny nadgarstek. Auć... korona korby wbija mi się w łydkę. Na szczęście szybko wstaje i widzę przerażenie Tomka nic nie mówi. W sumie gorzej wyglądało niż się stało. Przeżyję. Jedziemy dalej. Kierunek lody na Złotnie. Całujemy klamkę. Brak planu zmusza nas na rozstanie. Zegnamy się i ruszamy każdy w swoją stronę. Lubię takie intensywne dobre dni rowerowe. Piękna rzecz. Gps track od Tomka:
Najpierw praca, trochę spraw na mieście miałem więc wyszło ze 20 od rana. Ustawiłem się przez "fejsa" z Wikiyu na wspólne rowerowanie. Przyjechał z kolegą (nie pamiętam imienia sorry - Darek teraz już wiem ). Brus poligon spoko miejscówka do jazdy. Potem przez "Kanzas" i prawie Rąbień dotarliśmy na Złotno. Kolega zaprasza na lody na Złotnie. Nie pamiętam ulicy (patrz komentarz) a naprawdę babeczka ma wzięcie takie dobre lody sprzedaje ;) Rozstaliśmy się w okolicach Manu. Szybkie fajne tempo. Dzięki za wspólny wypad !
Piękny dzień dużo chęci do jazdy. Dojechaliśmy do góry św. Małgorzaty i Jjem stwierdził, że z jego kolanem jest źle i musimy wracać. Niestety szarżowanie w piątek bez rozgrzewki spowodowało, że jazda się skończyła. Jj musi odpocząć od roweru a w zasadzie jego kolano. Szkoda ale i tak fajny wypad. Zdjęcia jak odbiorę od Jja. PS. tytuł taki ponieważ za każdym razem jak rozmawialiśmy to góra miała swoje kolejne nazwy... ;)
GT FOREVER
Rower to dla mnie sposób na życie. Jeżdżę bo lubię ! Kocham to !
Życie jest jak jazda na rowerze. Żeby utrzymać równowagę musisz się poruszać naprzód
- Albert Einstein
bike lover, minimalist, vegetarian