Wreszcie słońce i temperatura około 20 stopni. To był weekend! Czemu tak się spartoliła pogoda gdy piszę ten wpis? A może i było już tak pięknie! Plan na ten dzień był jeden. Ania i Jj mają dojechać do Wawy, muszą dać dwa zaproszenia na ślub. Nie dysponowałem czasem na cały dzień ale postanowiłem, że odprowadzę ich chociaż trochę. Jakieś 50km w jedną stronę i 50km w drugą. Setka jak znalazł :) Jj optymistycznie założył, że maxymalnie o 8:30 wyruszymy. Trochę dla mnie za wcześnie gdyż z rana się zajmuje małym. Udało mi się jednak być gotowym o tej porze. Ale wyszło na moje :) Podjechałem do nich o 8:30. Nie byli gotowi. Ja nie byłem zaskoczony. Zaprosili mnie na kawkę. Czemu nie skoro i tak mam czekać i tak. Podczas degustacji dobrej kawki oni się szykowali. Udało się wyjść lekko po 9. Kierunek Bobrowniki. Wiatr w plecy. Tempo było bardzo duże. 34-36km/h nie schodziło z licznika. Trochę to zdradliwe bo przy powrocie może noga już tak nie podawać. Na trasie między Strykowem a Głownem mało co JJ nie sprzątną autobus. Było blisko. Mieliśmy ochotę wyjąć gościa z autobusu. W Głownie szybko skręciliśmy w boczną drogę na Lubiankę Maciejowice i Łyszkowice. W zasadzie czas jechaliśmy dobrym tempem. Nie ma co opisywać :) Nagle zrobiło się 50km na liczniku. Czas wracać ale tak dobrze się kręci, że mi się nie chce. Pytam kiedy Bobrowniki za 10km. No dobra odprowadzę Was do Bobrownik. I tu Ania poczęstowała nas wspaniałymi kanapkami i mocną kawą. Z 15min przerwy zrobiła się 45min przerwa. Telefon do Nati, że będę nie o 13 ale o 14. Pożegnałem się z ekipą i obrałęm kierunek powrotny. Początkowo miałem jechać inaczej ale stwierdziłem, że wolę jechać tą samą drogą ale mniej ruchliwymi drogami. Dobrze wybrałem ale wiatr okazał się być bardzo upierdliwy. To była walka! Cały czas deptanie na pedały, nogi piekły. W Łyszkowicach zrobiłem sobie krótki postój. Dalej ruszyłem tą samą drogą. Gdzieś koło Maciejowic zacząłem zastanawiać się nad moją pozycją na rowerze. Zniżyłem siodełko o 5mm i od razu kręciło mi się lepiej. Nagle dojechałem do Głowna :) Nie sądziłem, że tak szybko mi pójdzie. Tego dnia noga podawało bardzo dobrze. W Głownie znowu szukałem alternatywnej drogi ale jak spojrzałem na zegarek to stwierdziłem, że nie mam czasu na błądzenie. Szybko ruszyłem prostą drogą na Stryków. A potem Klęk Łagiewniki i Radogoszcz. Zmęczyłem się mocno ale to było pozytywne zmęczenie. To był dobry rowerowy dzień! z licznika wyszło 121,50
GT FOREVER
Rower to dla mnie sposób na życie. Jeżdżę bo lubię ! Kocham to !
Życie jest jak jazda na rowerze. Żeby utrzymać równowagę musisz się poruszać naprzód
- Albert Einstein
bike lover, minimalist, vegetarian