Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2011

Dystans całkowity:657.52 km (w terenie 200.00 km; 30.42%)
Czas w ruchu:34:24
Średnia prędkość:19.11 km/h
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:29.89 km i 1h 33m
Więcej statystyk

Góry Świętokrzyskie 2011 - Dzień 3

Sobota, 27 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Wyprawy
Po gorącej nocy przyszedł piękny słoneczny dzień.Pobudka, którą zaplanowaliśmy na godzinę 8:00 wyglądała mniej więcej tak... O godzinie 6 już nie mogłem spać. Był straszny upał w namiocie. Kręciłem się z boku na bok. Tak do 7:30. W końcu krzyczę do Jja. JJ wstawaj bo mi się już nie chce spać. JJ lekko podirytowany dał się namówić na wcześniejsze wstawanie :]. Opuchnięci ale w dobrych humorach szybko się spakowaliśmy. Następnie shower, lekkie śniadanie i wsiedliśmy na siodła. Huh to bolało :P Pierwsze wrażenie nie było przyjemne. No cóż ale trzeba jechać. Zakupy w pobliskim sklepie. 4L wody 2 energy drinki i jazda. Z Suchedniowa kierujemy się do Suchedniowsko-Oblęgorskiego Parku Narodowego. Czarny szlak jest piękny. Na początku asfaltowy, potem szutrowy. Wspaniale nam się jechało. Ścieżki po horyzont. Żywej duszy brak. Aż nas wzięła lekka głupawka. Dalej kierujemy się do Świniej Góry gdzie skręcamy w lewo na Wilczy Bór. Wszędzie dookoła zielono, kolorowo po prostu ślicznie. Aż chce się kręcić i jak najszybciej złapać nieuchwytny horyzont. Niestety sielanka musi się kiedyś skończyć.Docieramy do krańców parku dokładnie do Jasiowa. Przed nami ogromny zjazd asfaltowy :D. Ajt to do dzieła. Rozpędzamy się do prawie 60km/h. Zachciało nam się ścigania... Na szczęście w pewnym momencie górka się robi trochę płaska i zwalniamy. Potem znowu następuje przechylenie. I staje się nieszczęście. Zrywa mi się łańcuch. Wpada między oponę a ramę. Blokuje się koło. Gdzieś na asfalcie jest trochę piachu. Wpadam w poślizg. Jj jeszcze zdążył krzyknąć SAMOCHÓD... Bum! Przez 3m mnie pociągnęło. Jeden spd`ek się nie wypiął. Chwilę leżę tak przypięty. Zaczyna mnie boleć łokieć. Po chwili wstaję. Oględziny nie wykazują większych szkód. Patrzymy na rower. Łańcuch zerwany a mówiąc dokładniej zapinka do łańcucha wyparowała. Najprawdopodobniej na końcowych odcinkach Parku. Ostatnie 5km. to jeden wielki koci łeb. Jj postanawia poszukać zapinki. Zrzuca plecak i jedzie pod górę. Chwilę odpoczywam. Piasek przylepiony do łokcia. Okropność. Mija dłuższa chwila. Jj wraca. Zapinki brak. Nie ma tragedii. Spiąłem łańcuch na sztywno. Można jechać. Lekko niestety zgasłem po tym wypadku. Kierujemy się do Dębu Bartka. Jedziemy tabliczka 150m Dąb Bartek jedziemy nigdzie go nie ma. Przejechaliśmy ze 300m odwracam się tabliczka znowu 150m Dąb Bartek. K... gdzie on w końcu jest...wracamy. W końcu widzę bramę, na której jest wielki napis Dąb Bartek. Przejeżdżamy przez nią. Nadal nie widzę tego drzewa. Co jest !!!! Jadę dalej. Stoi przede mną trzech panów. Jeden się odzywa, służbista pi... "A panowie nie mają gdzie jeździć ?! Przecież tu jest Dąb Bartek. Poza tym ludzie zwiedzają. Się może ludziom krzywda stać" Ja wk.. po wypadku mówię spoko nic się nie stanie. Jadę dalej odwracam się a tu w końcu ten cholerny Dąb Bartek stoi za nami. Cały czas tu był. Myślałem, że gdzieś stoi w jakimś lesie schowany. A on przy samej drodze asfaltowej. Znowu pi... służbista się odzywa. "Panowie mogliby się cofnąć poczytać tabliczkę z opisem. Przyjeżdżają takie turysty i potem nic nie wiedzą" Dalej wk... mówię spoko poradzimy sobie i objeżdżamy dokoła dęba żeby usiąść. W końcu siadamy, chwilę odpoczywamy. Czas na fotki. Jj postanawia zrobić fotkę stojąc na ławce. Służbista pi... nie odpuszcza "kto teraz będzie to zmywał, jak teraz ktoś usiądzie" - myślałem, że faceta rozerwę. Co za skurwiel pierdolony się przypierdolił. Jj mnie uspakaja bo już chciałem do gościa iść i opierdalać. Dałem se spokój ale mnie z równowagi gość wytrącił... Jak ja nie znoszę takich ludzi. Przecież nic złego nie robiliśmy... Dobra kończę opowieść o służbiście bo mi się ciśnienie podniosło. Kierujemy się w kierunku Kielc. Drogą przez Siodła, górę Krzemionkę. Piękna droga asfaltowa. Dookoła las. Jadąc widzimy znaki za 3km. droga zamknięta. Jj mówi jedziemy dla rowerów pewnie zamknięta nie jest. Mówię Ok przygoda. I tak sami bez żadnych samochodów jedziemy pięknym prościutkim asfaltem. W końcu docieramy do autostrady S7 gdzie nie ma mostu. Ups...Udaje nam się na szczęście obejść tą mała niedogodność. Po chwili jesteśmy znów na szlaku :D Polak potrafi ! Asfalcik prowadzi nas prosto do Kielc. Docieramy na parking. W brzuchach nam burczy. Zostawiamy wszystkie rzeczy i jedziemy coś zjeść. Obiadek pierwsza klasa. Kelnerka zresztą też :D
Oczywiście to nie koniec wycieczki. Dopiero godzina 14. Postanawiamy zwiedzić Jaskinię Raj. Już bez plecaków, najedzeni pędzimy przez Kielce. Dojeżdżając do jaskini uświadamiam sobie że nie wzięliśmy bluz. Na zewnątrz 28 stopni ciepła w jaskini 7... choróbsko gwarantowane. Stety/niestety okazuje się, że wszystkie bilety do jaskini Raj są wyprzedane. Tak to już tutaj jest, że najlepiej sobie rezerwować bilety. Nie miałem pojęcia, że tak oblężona jest jaskinia przez turystów. Po krótkim odpoczynku patrzymy na mapę. Kierunek powrotny czerwonym szlakiem tzw. Zgórskimi Lasami. Uhhh ale kielczanie mają tereny do jazdy. Cóż za zjazdy. Cieszymy się jak dzieci. Polecam zjeździk z góry Patrol. Dalej kierujemy się na Słowik potem Zalesie Pierwsze, Białogon na Pasmo Kadzielańskie przez Karczówkę. Tutaj drug raz zrywam łańcuch. Cóż szybka naprawa i dalej jazda. Szkoda niestety, że to już końcówka. Docieramy do Kielc. Powoli kręcąc wspominamy szlaki, które przebyliśmy. Zazdrościmy terenów. Tutejsi mają gdzie jeździć. Na koniec docieramy na ulice Sienkiewicza. Szybkie lody i do samochodu. To była piękna wyprawa. Uśmiechnięci wypoczęci psychicznie, naładowani pozytywną energią ze wspaniałymi wspomnieniami wracamy do domu. Warto było !
Ps. Miałem napisać statystyki zjedzone/wypite ale już tego dokładnie nie pamiętam. Na pewno będzie kolejna wyprawa. Wtedy się przyłożę... a wyprawa na pewno będzie myślę, że nie jedna...

Mapa:
Suchedniów - Kielce


Kielce - Jaskinia Raj - Kielce


Zdjęcia:




















































Góry Świętokrzyskie 2011 - Dzień 2

Piątek, 26 sierpnia 2011 · Komentarze(4)
Kategoria Wyprawy
Dzień drugi - 26 sierpień 2011
W nocy jednak przeszła burza. Co nas przekonało, że dobrze zrobiliśmy wykupując kwaterkę. Nasze namioty by tego nie przeżyły. Pobudka o 8 rano. Spuchnięci ale wypoczęci (można tak powiedzieć) zaczynamy powolne pakowanie. Potem śniadanie. Od rana upał straszny. Zero chmurki na niebie. Zaczynamy dzień od Świętokrzyskiego Parku Narodowego na Łysą Górę 595npm (Święty Krzyż). W drodze do bram Parku odnajdujemy camping. A jednak istnieje i ma się całkiem dobrze. Jedziemy dalej przy wejściu do parku przemiła Pani sprzedaje nam bilety i mówi, że można jechać rowerem. Cieszymy się z tego krótko gdyż wejście na ŁG jest na maksa kamieniste. Jednak warto było się wdrapać gdyż piękne widoki zapierają dech w piersiach. Chwilę się zachwycamy po czym zbieramy się w dalszą drogę. Zjeżdżamy asfaltem w kierunku Jodłowego Dworu, coś pięknego, 60km/h maks :D Potem wbijamy się w czerwony pieszy szlak. Oj dawno się tak nie ubawiłem zjazdem. Polecam każdemu może nie jest to szlak beskidzki ale daje w kość. Chcemy tam wrócić ! I jeszcze raz przebyć ten szlak bo jest naprawdę z niego wielki fun ! Pod koniec lekko się gubimy ale po chwili wbijamy się dalej na szlak kierując się na Kakonin. Tam wchodzimy znowu do Parku. Najpierw wbijamy się na św. Mikołaja - 547npm (żałuję braku fotki z tego szczytu). Aha zaznaczam, że wszystkie szlaki to szlaki piesze nie rowerowe. Często gęsto rower na plecy i cheja pod górę bo inaczej się nie da. Przy okazji plecak na plecach nie jakiś malutki tylko taki 10kg. Pot krew i łzy. Jest pięknie ! Leje się z nas. Ale co z tego. Czujemy, że żyjemy. To jest to co kochamy. Brniemy dalej ludzie się dziwią, że jesteśmy tu z rowerami. Cóż odp. Panie na Przechybie z tym bajkiem byłem więc taki św. Mikołaj to pikuś ;) Dalej szlakiem czerwonym na Łysice 612npm. Dużo niestety było marszu niż jazdy. Taki teren niestety nie dało się inaczej. Kierujemy się na Bodzentyn. Mieliśmy z czerwonego szlaku zjechać w niebieski i kierować się prosto do niego ale sobie darowaliśmy i zjechaliśmy do Świętej Katarzyny do trasy 752. Zmęczeni i głodni wjeżdżamy do centrum na pyszny obiadek. Oj był naprawdę pyszny ! W Bodzentynie są ruiny zamku. Odpoczywamy tam godzinkę. Upał nadal trzyma jakieś 28stopni. Cieszymy się, że pogoda dopisała. Z Bodzentyna kierujemy się niebieskim szlakiem do Sieradowickiego Parku Krajobrazowego. I tego parku nigdy nie zapomnimy. Od granic parku kierujemy się niebieskim szlakiem przechodzimy tak czyt. przechodzimy przez Rezewat Góra Sieradowska. Nigdy więcej takiej dżungli. W takich chaszczach jeszcze nigdy nie byłem. Nie wiem czemu zdecydowali się poprowadzić tutaj szlak. Zupełnie się zgubiliśmy. Nie mogliśmy odnaleźć żadnego znaku. Tak jest właśnie w rezerwatach. Bardzo mało oznaczeń. Wreszcie po 40min błądzeniu już po postanowieniu, że się wracamy zauważam mini mostek nad rzeczką, wzdłuż której się poruszaliśmy. Mostek zbudowany spróchniałych drzew. Za nim oznaczenie szlaku. Uffff. Nareszcie wyjście. Nie będę tutaj mówił statystyk wyrazów na k, p, c itp... Wychodząc z rezerwatu możemy w końcu wejść na bajki. Dojeżdżamy do czerwonego szlaku rowerowego. Nazywa się Wokół Starachowic. Ależ piękny szlak. Ścieżka po horyzont. Szeroki szutrowy. W górę i w dół , w górę i w dól. Pięknie. Kierunek Suchedniów. Jadąc znajduję licznik. Atech F25. Jeśli ktoś zgubił niech da znać. Nadal go mam. Zjeżdżamy z czerwonego szlaku w Dobrej Droży, kierując się na Kleszczyny i w końcu Suchedniów. W Suchedniowie jedziemy nad Zalew Kamionka na przepiękny kamping. Z prysznicami, kuchnią, radio węzłem, pralnią i barem, który nie omieszkaliśmy odwiedzić. Polecam gorąco . Kolejność po przyjeździe była taka. Piwo, rozstawianie namiotów. Piwo, shower, kolacja. Piwo piwo piwo :D spanie... Bardzo miły, ciepły a wręcz gorący wieczór. Kolejny z serii do powtórzenia. Ehhh łezka się w oku kręci... cdn..
Mapa:

Zdjęcia:































Góry Świętokrzyskie 2011 - Dzień 1

Czwartek, 25 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Wyprawy
Wyprawa Rowerowa w Góry Świętokrzyskie.
I Dzień - 25 sierpień 2011
Wyjeżdżamy z JJ`em o godzinie 9:30. Kierunek Kielce. Leje. Oberwanie chmury nad Łodzią. Zastanawiamy się co będzie w Kielcach. Całą drogę lało. Wjeżdżamy do miasta chmurki się rozchodzą. Słonko wychodzi. Jest pięknie. Dojeżdżamy do ulicy Bodzentyńskiej postawić samochód na parkingu. Szybkie przebranie. W siodło ! Jest godzina 12. Kierunek Chęciny. Na zamku w Chęcinach zaczynają się pierwsze piękne widoki. Nie zwiedzamy zamku gdyż czas nas goni. Obeszliśmy cały zamek bokiem. Przy bramie chwila przerwy na popas i dalej jazda. Kierunek Brzeziny Blicza Marzysz. Przed Marzyszem się gubimy. Wyciągamy mapę (niestety będzie to częste gdyż szlaki w kieleckim są bardzo słabo oznaczone). Jest tyle komarów, że nie można swobodnie spoglądać na trasę. Spotykamy miejscowych działkowiczów na rowerach. Jadą do Marzysza. Jedziemy za nimi. Dzięki chłopaki. Dotarliśmy do sklepu. Kupno wody i dalej w trasę. Oprócz zjazdu w Chęcinach na razie dosyć płasko i asfaltowo. Chociaż całkiem przyjemnie. Upał straszny. Plecaki zaczynają ciążyć. Jedyny mankament wyprawy. Dalej Borków Słopiec - tutaj fajna asfaltowa kręta droga. Dalej Niwy zaczyna trochę padać. Nawet dobrze bo taki upał, że dało nam to trochę ulgi. Wreszcie w Niwach wjeżdżamy w las piękną trasą rowerową. Aż do Makoszyna. Po drodze spotykamy rowerzystę. Pytamy o drogę chwila rozmowy i dalej trasa. Makoszyn dalej Lechów, w którym Jja dopada kryzys. Schodzimy z rowerów. 15min. spacer i dalej w siodło. Dojeżdżamy do Bartoszowin do trasy gdzie zaczyna się przepiękny zjazd do Nowej Słupi, która jest naszym celem. Coś pięknego ten asfalcik cały czas w dół do Nowej Słupi. Przy okazji widzimy okropne chmury i co 5min. błyskawice. Stwierdzamy, że musimy znaleźć nocleg bo nasze Tescowe namioty takiej burzy nie wytrzymają. Uradowaniu widokiem Nowa Słupia 1km pędzimy do centrum. Ulga bo zmęczenie dawało się we znaki. Godzina 20. Pytamy o kemping w sklepie tak dla czystego sumienia. Mówią, że nie ma. Utwierdzamy się w przekonaniu, że trzeba wziąć nocleg. Tak też robimy. Obok sklepu przyjemny hotelik. Szybka rozmowa 30zł za noc od osoby. Całkiem rozsądna cena. Pani też twierdzi, że kempingu nie ma. Następnie idziemy coś zjeść. Mmmm pizza. Polecam pizze w NS u przemiłej wyluzowanej Pani, która naprawdę robi ogromną pizze (pizzera obok spożywczaka na głównym placu - szyld bodajże dotyczy kebaba a nie pizzeri.). Całej nie dajemy rady zjeść. Obok zakupy po 2 piwka. Najedzeni idziemy do ogrodu w hoteliku. Przyjemna ciepła noc. Cały czas się błyska ale do nas burza nie dochodzi. Co ja bym dał żeby jeszcze raz spędzić ten wieczór. Taki ciepły przyjemny. Po 91km wyprawy aż miło tak usiąść wypić piwko i po prostu pochillować. Tej nocy nie padało... cdn.

Mapka:

Zdjęcia:














Lekki niestandard

Wtorek, 23 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Do pracy a potem do galerii, go sportu idecatlhonu po zakupy mapowo-ciuchowe przed wyjazdowe. Bluza rowerowa rozpinana, kurtka przeciwdeszczowa oraz lampa tylna zakupione :). W decathlone dużo map przecenionych a ja w empiku kupiłem... ehhh . A jutro Góry Świętokrzyskie. Może nie są wysokie ale nigdy nie byłem w tym rejonie, wypadałoby kiedyś zwiedzić !