Dziś to już miało sens. Temperatura przy 0 C. Zero wiatru (no prawie). Wieczorem spinning. Co za koszmar po przerwie świątecznej miałem nogi jak z waty. Mimo, że jeździłem w czasie świąt to na spinningu czułem się jak dziadzio bez mocy. Maskara!
-8 C na zewnątrz. Wieje. Pytam się po co ja to robię?! Ruszam. Zimno. Wieje. Nadal i nie przestaje. W połowie drogi nadal się zastanawiam jaki to ma sens. Po co! Nie lepiej ciepłą kurtkę założyć do tramwaju wsiąść lub kupić samochód na zimę?! PO CO się pytam. Wszystko wyjaśnia powrót. Gdy jadę z wiatrem gdy czuje wolność a wszyscy dookoła siedzą w swoich puszkach. I czekają. Po co na co? Tego nie wiem a ja jadę mimo -8 C ale tym razem z wiatrem w plecy :D
-5 C za oknem a ja na rower. Normalni nie idą w takich warunkach na rower. A ja na dodatek jeszcze na ognicho. I dobrze co będę w domu siedział :D Dawno się tak liczna ekipa nie zebrała. Było nas chyba z 25 osób. Poprawka było nas 28 osób. Patrz załączony obrazek.
Postanowiłem wybrać się na rower w samotności i trochę sobie przemyśleć parę spraw. Rower do tego jest stworzony :) Pojechałem na Zgierz, Klęk, Michałówek, Ługi, Dobieszków, Borchówka, Stare Skoszewy przez Bartolin i z powrotem na Ługi i dalej jak na początku. Przyjemnie się jechało w stronę Dobieszkowa średnia nie schodziła poniżej 27km/h. Ale jak wiatr w plecy wieje to tak jest. Nie spinałem się tylko po prostu sobie kręciłem. W Starych Skoszewach pocałowałem w sklepie klamkę! Byłem mocno zdziwiony a zaczynałem odczuwać głód. Niestety herbata z miodem nie wystarczyła. W Dobrej na szczęście był otwarty sklep. Buła plus banan do tego ciepła herbatka pod rasowały mnie trochę. Teraz czekało mnie spotkanie ze ścianą. Czy kiedykolwiek w Kiełminie i na Klęku nie wiało w kierunku Wschodnim ?! Masakra. Tutaj średnia zeszła mi do 24km/h i strasznie mnie wiatr osłabił. Jakoś dotarłem do domu ale byłem mocno zmęczony. Kawa i obiad postawił mnie na nogi :)
PS. Wycieczkę dedykuję Amelce, która dziś skończyła 7 lat. Kiedy z nią rozmawiam wracam do świata dzieci co mnie bardzo cieszy. Jako dorosły zapominam jak to jest. Dobrze, że są dzieci :)
Jak zawsze w sobotę zebrała się grupa ochotników z Rowerowych Sobót. Pkt. 10:00 razem z Jj dojechaliśmy na Orlen.Kierunek obraliśmy Nasza Chata w Sokolnikach. Szalał wiatr czasami tak silny, że zdmuchiwał mnie prawie z drogi. Chyba w takim wietrze nie jechałem. Ale ekipa jak zawsze się nie poddawała i cisnęliśmy do przodu. W Naszej Chacie przyjęli nas ciepło. Kawa plus szarlotka to jest to! Nie wspominając o kominku ;) Ogrzaliśmy się pogadaliśmy i ruszyliśmy z powrotem do Łodzi. Wiatr jeszcze mocniej przeszkadzał. Trzeba było deptać i deptać. Mimo tego na liczniku tylko 20km/h i nie chciało wskoczyć więcej. W sumie tyle dobrze nas wywiało ale zabawa była przednia. Ah no i poznałem Mamę na rowerze
Jak zawsze nie zastąpiony fotograf na miejscu. Fotki by JJ
Dziś odbyło się bez jazdy ale za to na nowy sezon razem z Grzesiem (Owurac na fr.org) poczyniliśmy serwisy dla naszych Reb. W przyjemnej atmosferze zrobiliśmy co trzeba. Amory gotowe na Nowy Rok :)
W ferworze pracy oczywiście nie zrobiłem za dużo zdjęć. Praktycznie w ogóle ale Rebka chodzi jak nowa a w środku nie było żadnych niespodzianek. Blokada skoku też działa i działała wcześniej tylko się wkradł czeski błąd. Jeszcze parę rzeczy trzeba zrobić przy GT. Powoli do przodu :)
GT FOREVER
Rower to dla mnie sposób na życie. Jeżdżę bo lubię ! Kocham to !
Życie jest jak jazda na rowerze. Żeby utrzymać równowagę musisz się poruszać naprzód
- Albert Einstein
bike lover, minimalist, vegetarian