Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2014

Dystans całkowity:912.59 km (w terenie 156.00 km; 17.09%)
Czas w ruchu:39:24
Średnia prędkość:23.16 km/h
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:39.68 km i 1h 42m
Więcej statystyk

ŁDZ 80 Rowerów - trasa Bitwy pod Łodzią.

Niedziela, 18 maja 2014 · Komentarze(1)
Szczegóły eventu: https://www.facebook.com/events/459388574193072/
Oj jak dobrze móc pokręcić w niedzielę. 
Zebrałem się spokojnym tempem. Ze znajomą ruszyłem na OFF Pietryna gdzie była zbiórka. Na miejscu było już trochę osób. Parę znajomych twarzy z RSów. Zebrało się około 15-20 osób. Ruszyliśmy bardzo wolnym tempem przez miasto w stronę Widzewa. Często mnie to temp irytuje w większej grupie. Nie jestem jakimś koksem ale lubię jeździć swoim tempem. Jakoś przetrwałem niechęć. Przestałem myśleć o tempie i zagadałem ze znajomą, z którą studiowałem. Też zaczęła jeździć na bajku. Szczególnie udziela się w łaśnie w ŁDZ 80 Rowerów. I tak przy miłej pogawędce rozkręciliśmy się i zwiększyliśmy tempo przy wyjeździe z Łodzi. Trochę się nam wycieczka rozciągnęła ale nie szkodzi. Co jakiś czas zatrzymywaliśmy się by poczekać na ogon. Pogoda dopisywała. Nie padało ani nie wiał mocny wiatr. Kierowaliśmy się na Wiączyń a następnie prosto na Gałkówek. Zwiedziliśmy parę cmentarzy z I WŚ następnie podjechaliśmy do Muzeum  w Gałkówku. Pani uraczyła nas opowieścią o Bitwie o Łódź. Trzeba przyznać na terenach Gałkówka i okolic dużo się działo podczas I WŚ. Polecam to Muzeum. Po zwiedzaniu ruszyliśmy na lody do lokalnego markietu. Jak już pojedli wszyscy wjechaliśmy w teren :D Wycieczka nam się trochę rozwaliła ale jak już wspominałem na początku zawsze po jakimś dłuższym odcinku czekaliśmy na ogon. Muszę nadmienić że nie którzy wybrali się na holenderkach. I tak po terenie wjechaliśmy do Wiśniowej Góry a następnie na Wiskitno. Już teraz wiem jak jechać powrotną drogą przez Wiśniową Górę. Ostatnio jak z Pixonem jechaliśmy to nie potrzebnie cisęliśmy do Andrespola gdzie później nas mocno wywiało. Wycieczka kończyła się na OFFie gdzie co po nie którzy zatrzymali się piwko w kawiarni Daleko Blisko. Przemiła właścicielka tego lokalu jechała z nami. Dała rabacik na małe co nie co. Niestety nie mogłem zostać. Szybko się pożegnałem i wróciłem do domu. A potem to już Niebostan (tu już dojechałem samochodem z N.) i projekcja filmu - Live and let live - polecam! To był dobry rowerowy dzień!















orientacyjna traska: 

http://www.traseo.pl/trasa/aa8-5-lodzki-klub-8-rowerow-muzeum-w-galkowku

Błotko błotko błotko = 3xB!

Sobota, 17 maja 2014 · Komentarze(0)
Ależ lało tego dnia. Od rana ściana deszczu. Nie wierzyłem, że wyjdę dziś na rower. Nagle około 12 przestało padać i powoli ale skutecznie słońce zaczęło przebijać się przez chmury. Jj zadzwonił ustawka z Norbertem i Kamilem z RS na kaloryferze o 13:30. Dojechałem n 13:40 cały ubłocony. Wystarczyło wjechać w las. 5min. jazdy rower i ja mieliśmy na sobie ziemię :D 
Chłopaki na mnie poczekali i ruszyliśmy. Dzisiaj trochę Jj trochę Norbert byli prowadzącymi. Norbert przejął w pewnej chwili inicjatywę i przeciągną nas przez tzw. non ścieżka drive czyli teren ale nie techniczny ;) Dojechaliśmy w okolice Dobieszkowa gdzie musiałem się z chłopami pożegnać. Musiałem wracać na imprezkę rodzinną. I tak wróciłem przez Klęk. Jeszcze w sklepie zakupiłem Snickersa i rura do domu. Jak tu przejść na weganizm?! Wegetarianizm jeszcze daje radę ale wege to już skrajność mocna. Chociaż kusi mnie. Tylko trzeba mieć czas żeby przygotować sobie co nie co przed jazdą. W sklepie na wsi będzie ciężko coś bez mleka dorwać. Raczej nie przejdzie. A teraz kilka fotek z błotka razy 3! 










Dobrze było się tak ubłocić! 

Bike&work #64 + Technopark + Brzezińska

Czwartek, 15 maja 2014 · Komentarze(1)
Ależ wiało tego dnia! Masakra. Najpierw podjechałem do pracy. Następnie miałem spotkanie na Lublinku w Technoparku. Szczęście nieszczęście z wiatrem. Na Bandurskiego bez pedałowania jechałem 40km/h. Tak mnie pchał wiatr. Dojechałem bardzo szybko. Powrót niestety katorga. W drugą stronę na Bandurskiego to nie wiem co się działo. Tak mnie wymęczyła jazda. Jak dojechałem do pracy byłem bez energii. Aż mnie zaczęło dygotać. Musiałem coś koniecznie zjeść. 

Wieczorem postanowiłem, że jeszcze pokręce. I tak pojechałem zobaczyć jak idą prace z budową nowej siedziby firmy oraz sprawdzić trasę jaką będę miał do pracy. Już nie mogę się doczekać. Nowa siedziba jest na Brzezińskiej. Stąd blisko na Wzniesienia :D
Powrót przez Łagiewniki. Odwiedziłem jeszcze znajomego na Rado Wsch. 
To był fajny dzień rowerowy.

Tak wygląda widoczek z pod siedziby firmy. Pięknie ;)

Niedzielne rozprostowanie kości.

Niedziela, 11 maja 2014 · Komentarze(0)
Po sobotniej szosie musiałem się trochę rozciągnąć i rozprostować. Trochę mnie mięśnie bolały z uwagi, że jechałem po pierwsze pierwszy raz taki długi dystans na szosie, po drugie rower nie był mój i nie do końca go sobie ustawiłem.
No ale wracając. Wyszedłem lajtowo pokręcić. Pogoda zacna. Dojeżdżam na Kaloryfer po 5min przyjeżdżają chłopaki z RSów. Zaczyna lać! Ściana deszczu a miało nie padać. Czekamy 15min i ruszamy w deszczu a co tam. Jazda po Wzniesieniach i Lesie łagiewnickim okraszone pifkiem u Modrzewiaka. Fajnie się rozmawiało na tematy rowerowe szczególnie, że nowo poznany kolega z RSów ma na stanie 13 rowerów plus 40 amorków na chacie. I wszystko to retroMTB gdyż jest tego maniakiem. Na zdjęciu jego Canondale z 1998. Coż maszyna leciwa ale hoho potencjał ma szczególnie, że kolega potrafi na prawdę dobrze zjeżdżać. Ciężko było go dogonić. 
Udane 30kaemów. Musze częściej jeździć takie mniejsze dystanse. Dają dużo radości. Mało ich ostatnio ;)



Szosa - na doczepkę.

Sobota, 10 maja 2014 · Komentarze(2)
Kategoria >100km
Uczestnicy
Pixonem wybrałem się na szosę. To była moja druga styczność z tworem zwanym szosą. Kapitalnym w dodatku. Przyznaję trochę jechałem jak pasożyt za Pixonem ale nie byłem w stanie dawać takich szybkich zmian. Wybacz Pixon. Zdecydowanie wolę kogoś gonić niż nadawać tempo. Jechałem na sprzęcie pożyczonym od Jj. Fajna maszyna. Co do warunków pogodowych. No cóż wiatru w plecy non stop nie było. Szkoda, że jak zwykle na sam koniec trafił się jeszcze wmordewind. Podjazd na Pomorskiej mnie wykończył. Odjazd Pixona był kapitalny tylko widziałem zmniejszający się punkcik. Dobrze, że na mnie poczekał ;) 
Dobra nie chce mi się więcej pisać. Szosa fajna jest i już. Sprawie sobie taką a co! 

Nasze rumaki widoczne na zdjęciu. Traskę można zobaczyć u Pixona. 



PS. Uzupełnić tego cholernego bikestatsa muszę. Remont kuchni rozwalił moją systematyczność :(