Nie planowałem dziś jazdy po pracy. Jednak Jj napisał maila, że ma ochotę pojeździć. W zasadzie ma poprostu chwilę na wyrwanie się z domu ;) I tak spotykamy się na Włókniarzy i jedziemy aż do Pabianickiej. Zawracamy i kierujemy się na Pietrynę i dalej na północ. Takie tam miłe kręcenie.
Najpierw do pracy. Pojechałem GT z myślą o wyjeździe zaraz po pracy. Między czasie wyszło kino i premiera Riddicka. Umówiłem się z Nati na 19. Więc szybka jazda Lawinką do Łagniewnik. Na początku przejechałem się z jakąś grupą trenującą szosę. Odbiłem na śmieciuwe. Podjazd i dalej jazda do domu przez Łagiewniki. Wieczorem to już jazda do cinema i z powrotem.
Do pracy standardowo potem szybki powrót na obiad do domu, chwila relaksu i na squasha do fita. Granie granie i skakanie pot krew i łzy. Potem powrót ścieżką wzdłuż Włókniarzy. Usiadłem na kole jakiegoś sakwiarza, który myślał, że ma do czynienia z amatorem. Faktem jest miał zdecydowanie lepszy rower i myślał, że przy cwaniaczy raz po raz zwalniając. Po czym redukował na lżejsze żeby mnie zgubić szybko przyspieszając. Ale nie ze mną takie numery. Ja cały czas na najtwardszym przełożeniu (chwilowo moje 3 biegi nie są do końca sprawne) trzymałem się tuż za nim. Pożegnaliśmy się przy lutomierskiej on na teofkę skręcił a ja jeszcze skoczyłem na szybkie zakupy do tesco i do domu. Dobre tempo dzięki sakwiarzu za dobrą jazdę.
Najpierw do pracy a potem na chwilę na Jaracza i Kilińskiego do woskiwizaz.pl. Potem postanowiłem, że nie wracam do domu tylko od razu ruszę na wojaże :] I tak Narutowicza do Pomorskiej dojechałem do Nowosolnej. Kupiłem sobie picie, bułkę i serek. Zjadłem i dojechałem do siostry do Natolina. Mogłem u niej zjeść ale jakoś samo tak wyszło, że do niej pojechałem. Potem skręciłem na Plichtów następnie na Byszewy. Skończył się asfalt i na moim mieszczuchu w terenie dobrze mnie wytrzęsło. Dojechałem do Kalonki. Gdzie miałem już dosyć troszkę wiatru, który od samego początku mi nie pomagał. Ale dobrze mi się jechało. Oczywiście kierunek Strykowska ulicą Aksamitną. Najpierw fajny szybki zjazd gdzie bez pedałowania miałem 48 km/h. Skończył się zjazd i znowu mnie wytrzęsło. Ale szybko Okólna się ukazała. Gdzie dobrze przycisnąłem. Wyprzedziłem gościa z fullfacem, który widać było próbował się trochę ścigać. Pędząc niestety wypadł mi licznik. I facet fullface mnie wyprzedził. Ale gość spoko bo pokazał mi gdzie licznik leży. Szybko się zebrałem i nie dałem za wygraną. Pocisnąłem i już mnie nie widział. Obrałem kierunek Łagiewniki, Arturówek i dom. Uważam dzień rowerowy za zaliczony :) Zdjęcie marne ale klimat był!
GT FOREVER
Rower to dla mnie sposób na życie. Jeżdżę bo lubię ! Kocham to !
Życie jest jak jazda na rowerze. Żeby utrzymać równowagę musisz się poruszać naprzód
- Albert Einstein
bike lover, minimalist, vegetarian