Do pracy jechało się nad wyraz dobrze. Bez problemów dojechałem i to dobrym czasie. Następnie w pracy jak to w pracy urwanie głowy. Bywa. Potem musiałem jechać na Miedzianą i Tatrzańską. No cóż na Przybyszewskiego jakiś kurwa debil pasażer samochodu, który stał na światłach stwierdził, że sobie ów z samochodu wysiądzie. I tak otworzył drzwi, że wpierdoliłem się na nie centralnie. Poleciały k... c... i inne. Facet od razu mnie przeprasza. Że nie chciał itd itp. W sumie trochę zszokowany pobluźniłem jeszcze i pojechałem dalej. Później się zorientowałem, że boli mnie palec u ręki, bark i kolano. Ale na spokojnie dojechałem na Tatrzańską. Odebrałem książkę i obrałem powrót do domu wzdłuż Kopcińskiego. Na spokojnie dojechałem do Arturówka gdzie porobiłem kilka zdjęć. Odpocząłem od tego zgiełku, który mnie przytłoczył w centrum. Przyjemność. Pięknie dziś tam było. Wróciłem do domu. Spakowałem kierę i mostek do wysłania. Podjechałem pod paczkomat. K... znowu problem tym razem nie wysyłał kodów sms. Stałem tam z 30min na infolinii i próbowaliśmy coś zadziałać. Niestety się nie udało. Tylko mnie wyziębiło nic innego. Wróciłem do domu. Dostałem smsy z kodem. Face palm... zjadłem chwile relaksu na kanapie i wyruszyłem na basen i saunę. Udało się po drodze wysłać paczkę. Paczkomat już działał. Po drodze na basen jakiś dwóch debili coś tam chciało ode mnie powiedziałem spierdalaj do jednego i sam zacząłem spierdalać. I tak gdzieś wjechałem w ciemny zaułek gdzie wystawał piękny krawężnik, którego nie zauważyłem i przepierdoliłem się przez kierownice. Mówię sobie co mnie k... jeszcze dzisiaj spotka. Naszczęście już wszystko było w jak najlepszym porządku. Podsumowanie dnia. Boli mnie bark i mam nie złego siniaka na kolanie. Pierwsza kraksa z udziałem samochodu zaliczona. Mam nadzieje, że była to ostatnia!
Packzomaty postawione są na windowsach xp, 266mhz procki 180mb ramu :D https://lh6.googleusercontent.com/-INdiQywBahE/Ul7K7Q7WoeI/AAAAAAAAYwk/LSjDs7sL2AI/w980-h552-no/IMG_20131016_183317.jpg
Chciałem mu zrobić ładne zdjęcie to się przewrócił.
Standardowo do pracy. Ciepło. Fajnie. W czasie pracy dzwoni Darty czy nie wybiorę się na jeżdżenie. Niestety coś w sobotę skrzypiało GT musiałem to zrobić na przyszłą sobotę. Później czasu nie będę miał. Jestem ciekaw czy to było coś z kasetą. Rozkręcone przesmarowane. Zobaczy się. Najgorsze jest to, że obiawy po parunastu kilometrach się pojawiały. Teraz nie mam jak tego sprawdzić. A na sobotę szykuje się wyrypa. Zobaczymy co z tego będzie. Mam nadzieje, że naprawione. Jak nie trzeba będzie dać do doktora... ale nie Maćka ;) Rx też kiedyś będę musiał zrobić. Ustawić je żeby nie obcierały. Challange acceptted as always but result is the same ;)
Do pracy. Dzisiaj trzeba było mieć oczy dalekiego zasięgu. Mgła straszliwa. Jakoś dałem radę. Przy powrocie spotkałem Jja. Wieczorem do Casto i do paczkomatu dwa razy.
Budzę się o 8. Omg, idę dalej spać. Budzę się o 10. Omg nie idę spać. (szybka kanapka i 2 aspiryny). Telefon o 11. Barto jak tam? Spoko jeszcze godzinka i dam radę. Pobudka o 12. Śniadanie, kawa. Huh nie no muszę wyjść. Godzina 13 jestem już na bajku. Chłopaki pojechali do Brzezin na XCO Junior Cup. Ja kieruję się też w kierunku Brzezin ale jadę do Natolina. Wieje strasznie. Tempo mam 20-21km/h. Po 30min wypociłem co potrzeba ;). Dojechałem do siostry. Tutaj czekał na mnie pyszny obiad zupa dyniowa, frytki domowej roboty oraz schabowy z grzyba boczniaka. Mmmm pychota. Godzina lekko po 16 dostaję tel. od Jj, że ruszają z Brzezin. Umawiamy się, że będą jechać czarnym szlakiem. Tak też zebrałem się na czarny szlak. Spotkaliśmy się na budowie autostrady za Byszewami. I tak w ekipie Doktor, Jj, Adam i (nie pamiętam imienia) dojechaliśmy do Kalonki. Tam Doktór i nie pamiętam imienia (sorry) kierują się na marmurową a my dalej na Łagiewniki. Godzina 18 i jestem w domu. Nawet nie źle wyszło jak na dzień na kacu. Rower na wszystko ;)
Najpierw do pracy. Potem podjechał Doktor. Ruszyliśmy w kierunku Piłsudskiego 187 do MCSport po tarcze. Ale najpierw podziwialiśmy "uroki" trasy W-Z. Masakra. Potem wskoczyliśmy na chwilę do sklepu. Szybkie wejście do MCSport i ruszyliśmy na dworzec Łódź Widzew. I tam chwila na ciasto chipsy i piwko. Jednym słowem urodzinowe przyjęcie pod drzewem. Sto lat Doktor niech Cię rower niesie! Po spotkaniu jeszcze wstąpiłem na sekundę do rodziców.
Po pracy wyskoczyłem do Łagiewnik pośmigać. Typowo wyżyć się w tereni. Trochę podjazdów, trochę zjazdów. Przyjemny ciepły wieczór. W lesie pełno liści więc kolorów od groma. Jeszcze przed wyjście zrobiłem dalszą część rewolucji czyli w końcu wieszak na rower jest :)
GT FOREVER
Rower to dla mnie sposób na życie. Jeżdżę bo lubię ! Kocham to !
Życie jest jak jazda na rowerze. Żeby utrzymać równowagę musisz się poruszać naprzód
- Albert Einstein
bike lover, minimalist, vegetarian