Najpierw do pracy. Słoneczny piękny poranek. Wychodzę z pracy zaczyna lekko kropić a niebo wygląda jak przed huraganem. Na szczęście nic z tego huraganu nie wychodzi. Kręcę na Teofilów odebrać Natalii samochód. (tu mam na liczniku 17km - dziwne myślałem, że będę miał więcej). Powrót samochodem. W domu szybko coś jem, chwila sprawdzam gdzie by tu pokręcić. W między czasie ustawiam się z Marcinem pod nową siedzibą s3artu - Brzesińska. Na stacji Radagast dzwoni Marcin i mówi, że się spóźni bo odczytał smsa jako "pod naszą siedzibą s3art" - Wólczańska. Trochę różnica. Zwalniam tempo. Dojeżdżam na miejsce. Mam chwilę na regulację tylnego hamulca. Po 15min dojeżdża Marcin. Ruszamy w kierunku Nowosolnej. Cóż powiedzieć szosa to rakieta. Przy moim przełożeniu 42x16 przełożenie 55x (coś tam) i szyteczki robią swoje. Marcin odjeżdża mi jak chce. Krzyczę żeby się tak nie rozkręcał. W Nowosolnej skręcamy na Mileszki. Tutaj asfalt robi się o wiele gorszy. Następnie przecinamy Rokicińska by wjechać w OT11W. Tutaj nie wjeżdżamy na drogę rowerową tylko tniemy asfaltem. Super się jechało. Dobre tempo. Aż krzyczałem do Marcina, że może podkręcić tak za kimś to można jechać. Mieliśmy takie tempo, że prowadzić bym nie mógł. Kadencja była by kosmiczna a i tak już kręciłem jakbym miał na najlżejszym ustawione. Dalej Tomaszewską Kolumny by wjechać na Rzgowską i nową trasę Łdz Górna. Pusto przyjemnie, dużo rolkarzy, rowerzystów i biegaczy. Pod koniec trasy doczepia się do nas jakiś szosowiec. Myślałem, że nas wyprzedzi. uczepił się mojego koła. Okazał się cieki strasznie przy podjeździe pod wiaduktem nawet nie trzymał koła. Tutaj z Marcinem rozstajemy się. On w Politechniki ja uderzam drogą rowerową wzdłuż Włókniarzy. W połowie trasy uczepiam się koła jakiegoś cwaniaka (wyjaśnię później). 29 koła slicki, 3x9. Nawet kręci ale w pewnym momencie nudzi mi się to i go wyprzedzam. Trzyma mi się na kole ale na krótko. Podjazd weryfikuje wszystko. I tak na wysokości elektrociepłowni gościa już nie ma. Niestety okazuje się być idiotą i cwaniakiem. Zatrzymuje się przy Orlenie na światłach. Zmieniło się światło na czerwone. Koleżka nawet nie zwolnił i przejeżdża jak gdyby nigdy nic na czerwonym. Ja grzecznie stałem. Już nie raz tego typa widziałem jak przejeżdża w tym miejscu na czerwonym. Rozumiem jakby to była jakaś niszowa droga. Ale to Włókniarzy zapierdalają tutaj jak głupi. Ehh facet nie ma wyobraźni kompletnie. Nie było mi dane go dogonić, kiedyś mu powiem co o tym myślę. Nie twierdzę, że sam nigdy nie przejechałem na czerwonym ale to zazwyczaj jest w miejscu gdzie faktycznie można ciut prawo nagiąć. No ale wracają do meritum sprawy czyli rowerowego dnia - to był dobry rowerowy dzień :)
@edit: Najsmutniejsze niestety jest w tym wszystkim to, że świat szaleje :(
Najpierw do pracy. Dziś cały dzień praktycznie lało. Na szczęście około 17 przestało. Podjechałem do Cykela. Następnie ruszyłem w kierunku domu by skręcić w Inflancką na Łagiewniki. Potem Wycieczkową do Zgierza. Kałuże wszędzie. Asfalt nie równy. Ciężko je omijać przy dużym ruchu. Jadę dalej Szczecińską na Rado Zach. by dalej dojechać na Wsch. do rodziców. I tyle.
@edit: zapomniałem, że dziś wracałem razem ze smartA przez Park Piłsudskiego, Teofilów by podjechać na Fizylierów na pyszne lody. Dalej Traktorową do Szczecińskiej by skręcić w Sianokosy. smartA jedzie dalej a ja kieruje się do domu.
Najpierw do pracy a potem z Norbertem i Bartkiem pokręcić. Bartek trzeba przyznać ma kopyta. Ciężko nad nim nadążyć. Poza tym lubi jeździć tzw. "nonścieżkadrajw" czyli chaszcze, bezdroża i jeszcze raz chaszcze. To był dobry wycisk. Zaliczone dwie żwirownie na Pomorskiej i koło Nowosolnej. Potem chwila relaksu u brata Bartka w nowo wybudowanym domu koło Plichotwa. Fajny przytulny dom. Zimne wieczory niestety nadchodzą. Zebraliśmy się szybko co by się rozgrzać. Rozstaliśmy się koło Wycieczkowej na stacji Orlen.
A miało być tak pięknie. 240km do zrobienia. Niestety cały plan poszedł w p... może kiedyś. Z wieczora na urodziny do kolegi na drugą stronę Zgierskiej :)
GT FOREVER
Rower to dla mnie sposób na życie. Jeżdżę bo lubię ! Kocham to !
Życie jest jak jazda na rowerze. Żeby utrzymać równowagę musisz się poruszać naprzód
- Albert Einstein
bike lover, minimalist, vegetarian